środa, 18 lipca 2012

Yerba Mate - kolejne podejście

Nad tym postem myślałam już od dłuższego czasu, robiłam różne próby. Próbę cukru, próbę miodu, próbę cytryny, próbę soku malinowego i co? I nic? Ani jedna "próba" nie zakończyła się sukcesem. Jednym słowem wielka KLAPA.
Yerba Mate , bo właśnie z nią mi nie poszło zmagam się już bardzo długo. Jakiś rok temu przeczytałam tonę różnej literatury, naoglądałam się filmików na YT i postanowiłam spróbować. Na allegro zakupiłam niewielki zestaw dla początkujących czyli tykwę, bombillę i jak mi się wtedy wydawało najłagodniejszą Yerbę.


Yerba Mate to suszone liście (czasem drobne patyczki) pozyskiwane z ostrokrzewu paragwajskiego (łac. ilex paraguariensis)„herbata” stworzona przez naturę – by skutecznie „ocucić” ludzi zmęczonych ciężką pracą w podzwrotnikowym klimacie. Szczególnie ceniona jest w Argentynie, Paragwaju, Urugwaju, Chile, Boliwii czy Brazylii, gdzie jest używana z taką co najmniej częstotliwością jak na starym lądzie pija się zwykłą, czarną herbatę. Jak żaden inny napój ożywia ciało i umysł w sposób zupełnie inny niż kawa (mateina – zawarta w liściach tego krzewu, pobudza jeszcze mocniej niż kofeina.
Gdy Hiszpańscy konkwistadorzy przybyli do Argentyny w poszukiwaniu złota i srebra, znaleźli Yerba Mate w zamian… Roślina ta wówczas, dla rdzennych mieszkańców Argentyny była niezastąpionym skarbem. Ludy z plemienia Guarani używały Yerba Mate do jedzenia, picia i leczenia rozmaitych chorób. Późniejsi robotnicy ziemscy, pracujący na tzn. „pampas” gromadzili się po ciężkim dniu pracy, przy ognisku, parzyli Yerba Mate w prymitywnych naczyniach (mate), siadywali w kręgu i popijali Yerbę „puszczając w obieg” bombille (rurka zakończona sitkiem) za pomocą której w wygodny sposób można odsączyć ożywczy napar spośród pokruszonych liści.
Dzisiaj Yerba mate jest ulubionym napojem milionów ludzi na całym świecie! Współczesny człowiek docenia jej walory pobudzające, dodające energii, ale teraz wiemy również, że Yerba mate jest bogata w witaminy C, B1, B6, oraz niacynę, minerały – takie jak wapń, fosfor, żelazo, magnez, potas oraz sód.
/opis pochodzi ze strony www.yerbastory.pl/


Po przeczytaniu "całego" internetu wiedziałam na jej temat chyba już wszystko - tak mi się przynajmniej wydawało. Począwszy od curado czyli przygotowania naczynia do pierwszego użycia, aż po gotowy pełnowartościowy napar. Nie będę wam opisywać dokładnie całego procesu bo w sieci są strony poświęcone tej tematyce i doskonale to obrazują.
Zgodnie z przepisem wsypałam do matero /naczynia/ suszu do połowy i zalałam woda o temperaturze 75 stopni. Do tego celu nawet zakupiłam odpowiedni termometr do mierzenia temperatury wody :) btw teraz używam go do sprawdzania temperatury pieczeni :).
Odczekałam odpowiednią ilość czasu.....siorbnęłam łyk przez bombillę.....i.......zamarłam. Niezbyt wiedziałam co mam zrobić z wessaną do moich ust cieczą...łykać???? wypluć???? ostatecznie łyknęłam. Ale co to był za smak! Niedoopisania. Gorycz, gorycz. Mój język stanął kołkiem w ustach, moje kubki smakowe doznały szoku. Piołun i dziegieć chyba mają lepszy smak. A z resztą minął rok a ja nadal mam go w pamięci. To było dość traumatyczne przeżycie.
Ale nic...zestaw wylądował w szafce i zapomniałam o nim na ładnych kilka miesięcy. Ale ostatnio weszłam jak zwykle do mojego ulubionego zielarskiego i zobaczyłam inne gatunki Yerba Mate, zagadałam do bardzo miłego pana sprzedawcy i dowiedziałam się, że prawdopodobną przyczyną mojego niepowodzenia była ilość yerby wsypana do matero. Pan swiertdził, że pół naczynia to jak dla początkującego mateisty może być niezbyt zachęcające. Nie kupiłam niestety innych gatunków ponieważ posiadał tylko duże opakowania a nie chciałam się kolejny naciąć na coś niekoniecznie smacznego.
Po powrocie do domu postanowiłam dać mojej Yerbie kolejna szansę. Tym razem wsypałam dwie łyżeczki suszu i dalej postępowałam jak wcześniej w instrukcji, czyli woda 75 stopni i chwilka na naparzenie. Tym razem nie było tak źle, smak był nadal dość intensywny i gorzki ale za to zapach nie nastrajał mnie relaksująco. Śmierdziało trochę jak brudne skarpety. Więc i tym razem zaliczyłam niecelny strzał, próbowałam ja również doprawiać, ale też klapa.
Moje matero nadaje się teraz  do zasadzenia w nim kwiatków, albo parzenia herbatek owocowych lub ziółek na uspokojenie :)

A Wy próbowałyście kiedyś Yerba Mate?

5 komentarzy:

  1. Ja się kiedyś czaiłam na nią, ale koniec końców nie zostałam dostatecznie "zarażona", żeby sprawić sobie zestaw :) Może kiedyś z ciekawości sprawdzę, ale trochę się boję wyrzuconych w błoto pieniędzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest to troche ryzykowne, ale myslę, że są miejsca gdzie można po prostu spróbować.

      Usuń
    2. To spróbujcie mniejsze ilości. Można też kupić próbki w sklepach zielarskich. Ja to piję codziennie zamiast kawy. Najlepsze są smakowe, a moją ulubioną jest z trawą cytrynową. No, ale może faktycznie nie wszystkim smakuje.

      Usuń
  2. Tak!Ja sprobowalam bo namietnie pil ja chlopak mojej corki mialam wrazenie jakbym zjadla zawartosc popielniczki:(

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz.
Jednocześnie proszę o nie reklamowanie blogów i innych internetowych produktów :)